Najlepsza zielona szkoła
Moja zielona szkoła zaczęła się od 7.00 rano. Podróż była
męcząca, ale co tam podróż, ważne co się działo dalej. Drugiego dnia poszliśmy na plażę i widzieliśmy morze i
mewy. Lubię ten widok. Trzeciego dnia poszliśmy kupować pamiątki – lubię dawać
prezenty, więc fajnie było. Kilka dni później płynęliśmy statkiem po jeziorze.
Gdy już zeszliśmy ze statku, weszliśmy w las i poszliśmy na wydmy. Pan
przewodnik powiedział, że tam będzie niespodzianka. Wreszcie się jej
doczekaliśmy. Pan przewodnik
pozwolił się bawić na 8 metrowej górze i w jednym momencie wszyscy zaczęli
szaleć. Niestety mieliśmy na zabawę tylko 30 minut. L Potem wróciliśmy do hotelu Wena. Zawsze po kolacji mięliśmy
jakąś zabawę, więc było fajnie, ale najlepsze były podchody. Tak, podchody były najlepsze z całej
zielonej szkoły. I zabawa w Indian
i indiańskie filmy też były fajne, ale najbardziej podobały mi się podchody.
To była moja najlepsza zielona szkoła.
Oliwia
W maju 2013 roku nasza klasa pojechała na Zieloną Szkołę, nad morze, do Łeby. Z Omegi pojechało nas razem 38 dzieci (klasy III i II). Na Zielonej Szkole byliśmy dwa tygodnie. Tematem przewodnim Zielonej Szkoły było życie i zwyczaje Indian. W Łebie mieszkaliśmy w domu wczasowym "Wena". Mieszkaliśmy w dwu-/ trzyosobowych pokojach. Ne terenie ośrodka mieliśmy do dyspozycji boisko, huśtawkę, piaskownicę, stół do ping-ponga, piłkarzyki. Na Zielonej Szkole było dużo wycieczek:
- wycieczka na ruchome wydmy. Bardzo podobała mi się, bo jechaliśmy pociągiem bajkowym, a potem płynęliśmy po jeziorze Łebsko statkiem wycieczkowym.
- wycieczka do Gdańska i Gdyni. W Gdańsku mieliśmy ładną pogodę. Byliśmy na O.R.P. Błyskawica i w Oceanarium, oglądaliśmy ryby z różnych stron świata. Na koniec dotknęliśmy żywą rybę.
- wioska indiańska w Runowie. Wódz Indian oprowadzał nas po wiosce, gdzie było dużo tipi i wigwamów. Bardzo podobała mi się nauka strzelania z łuku i jazda konna.
- park dinozaurów w Łebie. Przy wejściu był dom Flinstonów i ich auto napędzane nogami. Dalej stały dinozaury. Podobało mi się to, że wydawały z siebie różne dźwięki. W parku był też "małpi gaj" gdzie można było zjechać z rury i się wspinać.
Na Indiańskiej Szkole mieliśmy też dużo innych atrakcji:
- wymyślaliśmy sobie imiona:
*Pani Dorota - Wódz Różowe Wdzianko
*Pani Ewa - Maślana Ryba
*Pani Gosia - Szukający Włos
*Pani Ada - Kopcący Kieł
Ja nadałem sobie imię Tajny Domin.
Na dworze malowaliśmy szaty na zabawę indiańską.
Kiedy robiliśmy oko proroka, na dworze lało jak z cebra.
Nasz wódz zorganizował nam olimpiadę indiańską. Żeby zostać prawdziwym Indianinem musieliśmy zaliczyć 5 prób indiańskich.
Dla mnie najtrudniejszą próbą była próba kreta, bo z zawiązanymi oczami trzeba było złapać linę.
Moje koleżanki- Marta i Oliwia miały na Zielonej Szkole urodziny. Zaprosiły nas na pyszne lody.
W czasie naszego pobytu przypadł też Dzień Dziecka. Był to miły dzień. Dostaliśmy prezenty i gofry od wychowawcy.
Na boisku często graliśmy w piłkę nożną, a wieczorami były dyskoteki. Często chodziliśmy na plażę. Bawiliśmy się w piasku i graliśmy w piłkę nożną. Woda była zimna i nie kąpaliśmy się.
Wróciliśmy pełni wrażeń.
Szkoda, że to była ostatnia nasza Zielona Szkoła.
Dominik
W maju 2013 roku nasza klasa pojechała na Zieloną Szkołę, nad morze, do Łeby. Z Omegi pojechało nas razem 38 dzieci (klasy III i II). Na Zielonej Szkole byliśmy dwa tygodnie. Tematem przewodnim Zielonej Szkoły było życie i zwyczaje Indian. W Łebie mieszkaliśmy w domu wczasowym "Wena". Mieszkaliśmy w dwu-/ trzyosobowych pokojach. Ne terenie ośrodka mieliśmy do dyspozycji boisko, huśtawkę, piaskownicę, stół do ping-ponga, piłkarzyki. Na Zielonej Szkole było dużo wycieczek:
- wycieczka na ruchome wydmy. Bardzo podobała mi się, bo jechaliśmy pociągiem bajkowym, a potem płynęliśmy po jeziorze Łebsko statkiem wycieczkowym.
- wycieczka do Gdańska i Gdyni. W Gdańsku mieliśmy ładną pogodę. Byliśmy na O.R.P. Błyskawica i w Oceanarium, oglądaliśmy ryby z różnych stron świata. Na koniec dotknęliśmy żywą rybę.
- wioska indiańska w Runowie. Wódz Indian oprowadzał nas po wiosce, gdzie było dużo tipi i wigwamów. Bardzo podobała mi się nauka strzelania z łuku i jazda konna.
- park dinozaurów w Łebie. Przy wejściu był dom Flinstonów i ich auto napędzane nogami. Dalej stały dinozaury. Podobało mi się to, że wydawały z siebie różne dźwięki. W parku był też "małpi gaj" gdzie można było zjechać z rury i się wspinać.
Na Indiańskiej Szkole mieliśmy też dużo innych atrakcji:
- wymyślaliśmy sobie imiona:
*Pani Dorota - Wódz Różowe Wdzianko
*Pani Ewa - Maślana Ryba
*Pani Gosia - Szukający Włos
*Pani Ada - Kopcący Kieł
Ja nadałem sobie imię Tajny Domin.
Na dworze malowaliśmy szaty na zabawę indiańską.
Kiedy robiliśmy oko proroka, na dworze lało jak z cebra.
Nasz wódz zorganizował nam olimpiadę indiańską. Żeby zostać prawdziwym Indianinem musieliśmy zaliczyć 5 prób indiańskich.
Dla mnie najtrudniejszą próbą była próba kreta, bo z zawiązanymi oczami trzeba było złapać linę.
Moje koleżanki- Marta i Oliwia miały na Zielonej Szkole urodziny. Zaprosiły nas na pyszne lody.
W czasie naszego pobytu przypadł też Dzień Dziecka. Był to miły dzień. Dostaliśmy prezenty i gofry od wychowawcy.
Na boisku często graliśmy w piłkę nożną, a wieczorami były dyskoteki. Często chodziliśmy na plażę. Bawiliśmy się w piasku i graliśmy w piłkę nożną. Woda była zimna i nie kąpaliśmy się.
Wróciliśmy pełni wrażeń.
Szkoda, że to była ostatnia nasza Zielona Szkoła.
Dominik
W tym roku byliśmy na zielonej szkole w Łebie.Na zielonej
szkole było wesoło.W każdy dzień było słonecznie.Chodziliśmy na gofry,lody i
plażę.Byliśmy na wycieczce w Gdańsku i Gdyni.W Gdyni oglądaliśmy oceanarium.W
oceanarium były różne gatunki egzotycznych ryb.Pod koniec zwiedzania oceanarium
byliśmy w pomieszczeniu w którym można było dotknąć ryby.W Gdyni byliśmy
również na okręcie "O.R.P Błyskawica ".Na okręcie była broń do
zatapiania innych statków i okrętów.Kilka dni po wycieczce do Gdańska i Gdyni
pojechaliśmy do wioski indiańskiej.Naszym transportem był autobus szkolny.W
wiosce indiańskiej dowiedzieliśmy się o zwyczajach Indian.Były tam różne
atrakcje np:strzelanie z łuku,jazda konna i jazda powozem.Pod koniec mieliśmy
grilla i można było kupić pamiątki.2 czerwca byliśmy w dino parku.W dino parku
była super zabawa.Ta zielona szkoła była lepsza od poprzedniej.Szkoda ,że to
ostatnia zielona szkoła. :-(
Julia
W tym roku nie mogłem pojechać na Zieloną Szkołę. W
pierwszym tygodniu, gdy moi koledzy i koleżanki byli w Łebie, ja pojechałem na
rejs do Chorwacji. Pływaliśmy od wyspy do wyspy na jachcie Gib Sea 51
„Cinderella”. Na jachcie również spaliśmy. Załoga jachtu liczyła 5 dorosłych i
4 dzieci oraz pies Husky Kazio. Kazio w każdym porcie wzbudzał sensację.
Kapitanem był mój wujek, który wypatrzył w morzu zatopioną butelkę. W butelce
był list od „piratów”. Przez cały tydzień poszukiwaliśmy skarbu, znajdowaliśmy poszlaki
i nieźle się bawiliśmy. Specjalnie na rozkaz „piratów” każde dziecko wykonało
pirackie bandery. Skarbem była skrzynia z czekoladowymi monetami.
Dużo się nauczyłem, często stałem za sterem i pilnie
słuchałem uwag wujka. Kąpaliśmy się w miłych zatoczkach. Jako jedyny z dzieci
nie dostałem choroby morskiej.
Najbardziej dziwne na
jachcie były toalety, a zwłaszcza spuszczanie wody.
W ostatnim dniu Kapitan wręczał załogantom dyplomy i
zaświadczenia o odbytym rejsie. Zostałem wybrany super debiutantem i w nagrodę
otrzymałem proporczyk, który powiewał na maszcie podczas całego rejsu.
Antek
W czasie Zielonej Szkoły byłem w
Egipcie w miasteczku Makadi Bay obok Hurghady.
Podróż samolotem
trwała 4 godziny. Gdy dotarliśmy do hotelu pan recepcjonista poczęstował nas
zimnym sokiem jabłkowym i założył nam specjalne bransoletki, których nie mogliśmy
zdjąć do końca pobytu.
Hotel był bardzo
ładny – był położony nad samym morzem. Niedaleko brzegu była rafa koralowa.
Pływałem tam z maską i rurką i obserwowałem ryby, koralowce i ogromne jeżowce.
Wokół hotelu był
piękny ogród – było w nim mnóstwo rzeźb z krzewów. Pewnego dnia poszliśmy na
wycieczkę po ogrodzie z ogrodnikiem, który opowiadał nam o roślinach. Głównie
mówił o nich, że rosną „big, big, big” i trzeba je „cut, cut, cut”. Dał mi dużo
różnych nasion oraz sadzonki jaśminu, palmy kokosowej i bougenvilli. Posadziłem
je w doniczkach po powrocie do domu. Jestem bardzo ciekawy czy będą u nas
rosły?
Byłem też na
wycieczce w Luksorze. W Dolinie Królów zwiedziliśmy grobowce wielkich faraonów.
Widzieliśmy też ogromne pomniki – kolosy Mnemona.
Odwiedziliśmy
też wytwórnię papirusów, gdzie widzieliśmy jak się je wytwarza. Przywiozłem
sobie kilka na pamiątkę i zamierzam powiesić je nad łóżkiem.
Na tym wyjeździe
po raz pierwszy spróbowałem kraba i bardzo mi smakował. Uważam ten wyjazd za
bardzo udany.
Krystian
Hoffmann