Zielona Szkoła w Łebie
W dniach od 23 maja do 6 czerwca
2013 r. przebywałem w miejscowości Łeba, na Zielonej Szkole. W tym roku Zielona
Szkoła nazywała się Szkołą Indiańską. Na Zielonej Szkole działo się wiele
ciekawych rzeczy. Na pierwszej wycieczce zwiedzaliśmy Słowiński Park Narodowy,
gdzie zobaczyłem ruchome wydmy. Na drugiej wycieczce zwiedziliśmy Gdańsk i
Gdynię. W Gdyni widziałem ORP „Błyskawicę” i Oceanarium, a w Gdańsku
chodziliśmy po Starówce. Na trzeciej wycieczce byliśmy w Runowie, w wiosce
indiańskiej Szoszonów. Poznałem tam zwyczaje Indian. Na ostatniej wycieczce
byliśmy w Dino parku, w Łebie. Widziałem tam dużo dinozaurów. A oprócz
wycieczek były różne inne atrakcje, np.: dyskoteka, bal indiański, ognisko i
plaża. Zielona Szkoła była super!
Staś Doniec

Zielona
Szkoła to czas, kiedy możemy pojechać nad morze z całą klasą i naszą Panią.
Lubię jeździć na Zieloną Szkołę, ponieważ mogę zwiedzić różne miejsca i
usłyszeć o rzeczach, o których nie wiedziałam.
W tym roku pojechaliśmy do Łeby na przełomie maja i czerwca. W Łebie
mieszkaliśmy w Ośrodku Wczasowym „Wena”. Ja spałam w pokoju z Oliwką i Zuzą.
Prawie codziennie chodziliśmy na plażę. Jeździliśmy też na różne wycieczki.
Najbardziej podobała mi się wycieczka na ruchome wydmy. Byłam tam już kilka
razy, ale ten raz był najlepszy. Podczas tej wycieczki turlaliśmy się z
wyznaczonych wydm i bawiliśmy się z kolegami i koleżankami. Udana była również
wycieczka do Gdańska i Gdyni. Zwiedziliśmy okręt wojenny ORP „Błyskawica” i
Oceanarium. W Gdańsku zwiedziliśmy Stare Miasto. W tym roku Zielona Szkoła była
poświęcona życiu Indian. Dlatego pojechaliśmy do wioski indiańskiej w Runowie.
Dowiedzieliśmy się, że Indianie mieszkają w tipi i wigwamach. 2 czerwca
poszliśmy na pieszą wycieczkę do Dino Parku. Jest to największy park nad
morzem. W czasie Zielonej Szkoły były zorganizowane podchody, dyskoteki i
urodzinki. Na Zielonej Szkole skończyłam 10 lat! Malowaliśmy też koszulki tak,
jak stroje Indian i robiliśmy pióropusze. Pod koniec Rada Starszych urządziła
nam próby Indiańskie. To była szalona Zielona Szkoła! Szkoda, że tak szybko się
skończyła!
Marta
Od 23 maja do 6 czerwca byliśmy na indiańskiej zielonej
szkole. Nasze plemię nazwało się „Mali Wojownicy”, a moje indiańskie imię to
Zielona Strzała. Cały pierwszy dzień spędziliśmy na jeździe autobusem do Łeby,
bo tam odbyła się zielona szkoła. Nocowaliśmy w hotelu „Wena”
(
http://pensjonatleba.nocuj.com.pl/).
Pojechaliśmy na 4 wycieczki: do Gdańska i Gdyni, do
Słowińskiego Parku Narodowego zobaczyć ruchome wydmy, do wioski indiańskiej w
Runowie i do Dino Parku w Łebie (
http://www.lebapark.pl/).
Ta ostatnia wycieczka mi się najbardziej podobała i to ją opiszę. Wyruszyliśmy
na nią 2 czerwca po śniadaniu. Szliśmy pieszo około 30 min.. Na wejściu
przywitał nas Łebuś Dinuś - maskotka parku - w towarzystwie
3 maszyn do baniek. Najpierw udaliśmy się do
domu Flintstone’ów. Potem szliśmy bardzo długim szlakiem z dużą ilością
dinozaurów. Po drodze znajdowały się też inne atrakcje, m.in.: bar Hobbit, mini
wioska indiańska, wielki plac zabaw. Na drugie śniadanie kupiliśmy sobie porcję
frytek, które zjedliśmy na świeżym powietrzu.
Podczas zielonej szkoły odbywały się też różne imprezy:
dyskoteki, podchody, urodziny Marty i Oliwii, ognisko, malowanie koszulek -
szat indiańskich, robienie pióropuszy oraz oka proroka, olimpiada Indiańska, a
także próby indiańskie.
Prób indiańskich było 5:
- próba ognistej wody - wypicie łyżki wody z pieprzem;
- próba ślepego kreta - przejście z zawiązanymi oczami
dotykając rozbujanej liny od jej początku do końca;
- próba maski - pomalowanie twarzy;
- próba zwinnego węża - przeczołganie się 10 m po piasku;
- próba silnego niedźwiedzia - przeniesienie worka z
piaskiem.
To była moja druga zielona szkoła i uważam, że była o
wiele lepsza od pierwszej. Mieliśmy mnóstwo atrakcji, więc te 2 tygodnie
zleciały mi bardzo szybko. Jedzenie mi smakowało.
Michał Kaczmarski
Witajcie,
opowiem wam, o tym, co robiłem na Zielonej Szkole. Jechaliśmy 12 godzin, aż do
Łeby, gdzie zaczęła się nasza przygoda… nasza pierwsza wycieczka to Słowiński
Park Narodowy. Zwiedzaliśmy tam wydmy i nawet na jednej mogliśmy robić, co nam
się podobało: biegać, skakać, turlać się, wspinać się. Kilka dni później
pierwszy raz poszliśmy na plażę. Nasza druga wycieczka to wioska indiańska. Tu
jeździliśmy na koniach i strzelaliśmy z łuku do tarczy. Potem pojechaliśmy do
Gdańska i Gdyni. Zwiedzaliśmy ORP „Błyskawicę” – okręt wojenny. Było też
Oceanarium. Ne możemy zapomnieć o urodzinach Marty. A więc poszliśmy na lody.
Potem byliśmy w Dino Parku. Byliśmy tam w restauracji na frytkach. Kiedy
wróciliśmy, to były urodziny Oliwii. Musieliśmy przejść próby Indiańskie: próbę
węża, próbę silnego niedźwiedzia, próbę ognistej wody, próbę ślepego kreta,
próbę maski. Nie było łatwo!
Jaś
Mrówka


W
okresie od 23 maja do 6 czerwca 2013 r. razem ze swoją klasą i dwoma klasami
drugimi, pojechałam na Zieloną Szkołę do Łeby. Mieszkaliśmy w Ośrodku
Wypoczynkowym „Wena”. Z Łeby popłynęliśmy statkiem na ruchome wydmy w Słowińskim
Parku Narodowym. Wszyscy tam turlaliśmy się z wydm i potem mieliśmy wszędzie
piach. W czasie pobytu byliśmy na całodniowej wycieczce w Gdańsku i w Gdyni. W
Gdańsku zwiedzaliśmy Stare Miasto. W Gdyni odwiedzaliśmy Akwarium Gdyńskie,
gdzie oglądaliśmy zwierzęta i rośliny morskie. Byliśmy też na okręcie wojennym
ORP „Błyskawica”. Kolejna wycieczka była do wioski indiańskiej w Runowie, na
którą pojechaliśmy przebrani za Indian. Tam jeździliśmy konno i strzelaliśmy z
łuku. Na ostatnia wycieczkę poszliśmy do Dino Parku w Łebie. Tam oglądaliśmy
dinozaury, dom i pojazdy Flinstonów. Była tam tez wioska indiańska, mini zoo i
plac zabaw. W czasie naszego pobytu zorganizowano nam 3 dyskoteki, w tym jedną
w strojach indiańskich, które same zrobiliśmy. Odbyły się urodziny moich
koleżanek Marty i Oliwii. Mieliśmy ognisko, przy którym smażyliśmy kiełbaski i
śpiewaliśmy indiańskie piosenki. Pod koniec pobytu odbyła się Olimpiada Indian
i próby indiańskie. Ja otrzymałam Certyfikat Indianina i dyplom za zajęcie I
miejsca za czystość. Przez cały nasz pobyt w Łebie mieliśmy ładną pogodę i
nawet dwa razy byliśmy na plaży w strojach kąpielowych. Pogoda sprzyjała
spacerom i zabawie na dworze. Bawiliśmy się też w podchody, w trakcie których
podzielono nas na dwie grupy. Na Zielonej Szkole w Łebie było bardzo fajnie –
było dobre jedzenie, właściciele ośrodka byli mili i w trakcie pobytu było dużo
atrakcji. Podobało mi się bardziej niż rok temu w Pogorzelicy, albowiem było
więcej atrakcji i ciekawych miejsc do zwiedzania, a ponadto mieliśmy super
kierownika – p. Dorotę oraz przewodniczkę – p. Olę.
Ola Wideł
